piątek, 2 sierpnia 2013

Big City Nights - rozdział 7

Hej, rozdział miał być długi.. Na pewno jest dłuższy od poprzedniego, ale czy jest długi? Nie wiem. W niedzielę 4 sierpnia jadę na obóz 2 tygodnie na pewno nie będę pisała. Potem na resztę sierpnia przyjeżdża do mnie przyjaciółka z Niemiec i też nie wiem czy dam radę coś dodać, ale postaram się. Na obóz biorę notatnik i będę pisać, żeby nie być z blogiem, aż tak do tyłu. Rozdział dedykuję mojej koleżance z Niemiec za to, że przyjeżdża i jest super. Pauli G za to, że ciągle gadamy na skype i nocowałyśmy w namiocie. jeszcze dedykuję Eli, bo mnie poprosiła xD Przy okazji największa dedykacja urodzinowa dla pana Hunsona ;) A więc drogi Slash'u życzę ci, abyś miał dalej piękne włosy, nagrywał nowe płyty, bo nie mam na co wydawać kasy i życzę ci abyś było coraz lepszy!!! I STO LAT STO LAT! Trochę spóźnione życzenia, ale lepiej teraz niż w ogóle ;))

&&&

Nadszedł dzień, w który Axl, Slash i Michelle mieli wyjechać. Cała paczka przyszła ich pożegnać zanim wsiedli do samolotu. Życzyli im szczęśliwego lotu, miłego pobytu w Norwegii i wiele innych, potem pożegnali się. Guns ’n Roses i Michelle wsiedli do samolotu i odlecieli.
Sindy siedziała na kanapie ubrana w leginsy i koszulkę z Scorpions. Oglądała jakiś serial w TV. Nagle przyszedł James niosąc dwie kawy. Podał jedną Sindy, a ona wzięła łyka.
-Która godzina? –spytała Sindy.
-Nie wiem. Sprawdzę – powiedział James i sięgnął po komórkę. – Za dziesięć piętnasta.
-Muszę już iść. Mam wizytę u ginekologa – powiedziała Sindy podnosząc swoją skórzaną torebkę z ćwiekami.
-Może jednak chcesz, żebym poszedł z tobą? – zapytał James , kiedy Sindy zakładała swoje czerwone glany.
-Nie dzięki, poradzę sobie sama.
Dziewczyna zamknęła drzwi, zeszła po schodach, wsiadła do swojego czarnego samochodu i pojechała.
***
-I jak się czujesz? – zapytał Dave, Brandy która siedziała na fotelu, jeszcze w piżamie.
-Dobrze. To dopiero 3 miesiąc ciąży, więc na razie daję radę – odpowiedziała Brandy i uśmiechnęła się.
-To dobrze – powiedział Dave. – Czyli nie miałabyś nic przeciwko gdyby parę moich kumpli, których poznałem jeszcze w szkole wpadło do nas na weekend? – zapytał Dave.
-Zależy od tego co oznacza słowo paru – roześmiała się Brandy.
-Trzech.
-No dobrze. W końcu tylko na weekend.
Dave poszedł po swój telefon, aby zaprosić swoich przyjaciół, których już dawno nie widział. Bardzo się cieszył, ze Brandy się zgodziła.
***
James leżał na łóżku w sypialni i oglądał film w telewizji. Nagle usłyszał pukanie do drzwi, wstał z łózka i otworzył je. Sindy bez słowa weszła do mieszkania, zdjęła buty, odłożyła torebkę i usiadła na łóżku. Wyglądała na bardzo smutną.
-Sindy, co się stało? Co powiedział lekarz? – zapytał zaciekawiony James.
-Nie mogę mieć dzieci – powiedziała Sindy. Parę łez spłynęło po jej twarzy.
-Ale, ale jak?
-Jestem bezpłodna – powiedziała  Sindy i położyła się na łóżku.
James chciał jej coś powiedzieć, pocieszyć ją, ale nie wiedział jak. Uznał, ze może na razie będzie lepiej jak nie będzie jej nic mówił i da jej spokój. Poszedł wstawić wodę na herbatę.  Sindy lubiła herbatę i miał nadzieję, że ty poprawi jej humor. Wszedł do sypialni z dwoma kubkami i podał jeden smutnej Sindy.
-Może zaadoptujemy dziecko – zapytała Sindy.
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Wychowanie takiego dziecka jest bardzo trudne, nie mieli byśmy na to czasu – powiedział James.
-Ale takie, małe niemowlę. Wtedy było by łatwiej.
-No nie wiem.
***
Nadszedł następny dzień. Przyjaciele Dave mieli dziś przyjechać, nie mógł się doczekać. Już wcześniej przygotował dla nich 3 łóżka w pokoju gościnnym i opróżnił jedną sosnową szafę ze swoich starych rupieci, aby jego znajomi mieli gdzie się rozpakować. Dave chodził po domu nakręcony, zachowywał się jak małe dziecko, które wyczekuje swojego przyjaciela. Nawet Brandy z okazji odwiedzin posprzątała w domu i ugotowała smaczny obiad składający się z zupy meksykańskiej i spaghetti na powitanie strych znajomych Dave’a.
Mijała powoli godzina szesnasta. Spóźniali się. Dave chodził po domu nakręcony tak samo jak wcześniej, albo i nawet bardziej.  Cały czas zadawał sobie w głowie pytanie „Kiedy wreszcie przyjadą?” i „Ciekawe ile się zmienili od czasów ogólniaka”.  Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-To na pewno oni! Ja otworzę! – krzyknął Dave i pobiegł w stronę  drzwi.
Chłopak otworzył drzwi, lecz przed domem stał ktoś inny niż się spodziewał.  To był kurier.
-Dzień dobry! Ja mam przesyłkę dla pana – powiedział obcy mężczyzna.
-Aha – odpowiedział Dave.
-Proszę podpisać tu, tu i tu – powiedział kurier.
Dave podpisał wszystko, po czym wziął paczkę i zatrzasną drzwi.  Postawił pakunek na stole i zaczął otwierać.
-Brandy zamawiałaś jakiś szampon? – powiedział Dave.
-Tak, tak. Możesz mi podać tę paczkę? - krzyknęła Brandy.
Dave wziął paczkę pod rękę i wdrapał się po schodach na pierwsze piętro. Podał paczkę Brandy i znowu usłyszał pukanie do drzwi, szybko zbiegł po schodach i otworzył drzwi.
-Lars? Co ty tu robisz? – zapytał nieco zdziwiony przybyciem kolegi Dave.
-Ja po mąkę przyszedłem – odpowiedział Lars i wszedł do  domu.
-Jaką znowu mąkę ?– zapytał Dave.
-No na ciasto mąkę – powiedział Lars i wszedł do kuchni w poszukiwaniu produktu. Złapał worek z białym proszkiem do ręki i skierował się w stronę drzwi.
-Lars, to nie jest mąka.
-A co? – zapytał Lars i zaczął się przyglądać produktowi
-To sól.
-Aha – powiedziała Lars i z powrotem poszedł do kuchni poszukać mąki.
-Lars, to też nie jest mąka. To cukier – powiedziała Dave kiedy Lars chciał już wyjść.
-A no to chyba że… - powiedział Lars i tym razem wziął prawidłowy produkt.
Ktoś zapukał do drzwi. Nareszcie przybyli przyjaciele Dave’a!
-Hej. Jak ja dawno was nie widziałem – powiedział Dave.
-Guten morgen – powiedział po niemiecku Nick – I my ciebie stary.
-To jest Lars – przedstawił kolegę Dave. – On właśnie wychodzi, był tu pożyczyć mąkę.
-Cześć Lars – powiedział Marty.
-Chodźcie, przedstawię was mojej dziewczynie – powiedział Dave.
Wszyscy poszli za Dave’em po schodach. Chłopak obejrzał się za siebie, żeby zobaczyć czy szyscy idą.
-Lars! Ty nie! – krzyknął Dave.
-Aha ok – powiedział Lars i poszedł do swojego domu.
Dave najpierw pokazał gościom pokój w którym będę spać, a potem szafę gdzie mogą się rozpakować.
-Masz wielki dom – powiedział David.
W tym momencie przyszła Brandy.
-Chłopaki, to moja dziewczyna Brandy – powiedział Dave. – Bran, to Nick Menza, Marty Friedman i Dave Ellefson.
-Cześć – powiedziała Brandy.

-Hej – odpowiedzieli jej wszyscy.